
DKK Recenzje (17)
Roma Ligocka „Siła rzeczy” - relacja ze spotkania DKK
Roma Ligocka „Siła rzeczy”
W czerwcu podczas spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki rozmawialiśmy o książce Romy Ligockiej „Siła rzeczy”. Jej książki „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”, „Tylko ja sama”, czy „Dobre dziecko” stały się bestsellerami, nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Wielokrotnie nagradzana, przez wiele lat pracowała jako kostiumolog i scenograf w licznych europejskich teatrach, operach, także w filmie i telewizji. Jest też uznaną malarką - jej prace można spotkać w wielu kolekcjach na całym świecie. Autorka dobrze znana jest czytelnikom poprzez jej debiut pisarski, czyli „Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku”, którą napisała po obejrzeniu filmu „Lista Schindlera”, w którym rozpoznała sama siebie w postaci dziewczynki w czerwonym płaszczyku. Książkę „Siła rzeczy” Roma Ligocka pisała w Nicei i Krakowie. Do Francji pisarka wyjechała na początku 2020 roku, by na Lazurowym Wybrzeżu szukać inspiracji i być może śladów po swojej babci, która w 1938 roku spędziła tu pierwsze i zarazem ostatnie zagraniczne wakacje. Dla Romy Ligockiej pobyt zaplanowany na dwa tygodnie niespodziewanie z powodu pandemii zamienił się w trzymiesięczne zamknięcie. To wtedy pisarka stwierdziła, że nastał czas, kiedy wszyscy staliśmy się dziewczynkami w czerwonych płaszczykach.
„Siła rzeczy” to wyjątkowa, poruszająca opowieść o rodzinnych losach, w czasach współczesnych oraz podczas II wojny światowej. Jak zauważyli Klubowicze narratorkami, a zarazem bohaterkami są Roma Ligocka i jej babka Anna. Wraz z nimi wyruszamy w podróż do Nicei, na Lazurowe Wybrzeże, ale również w przeszłość, do roku 1938, gdzie w Krakowie, spokojnie i szczęśliwie żyje jej żydowska rodzina, a ona sama właśnie przychodzi na świat. Klubowicze podkreślili, że autorka poprzez zapiski w „Pamiętniku Anny Abrahamerowej” poznali zwyczajne życie rodziny żydowskiej, w tym wrażenie domu pełnego ciepła, zapachu smakowitych potraw i ciast. Wraz z rodziną Abrahamerów przemierzali krakowskie ulice i ogrody, poznając zapomniane zwyczaje czy modę z tamtych czasów. Klubowicze stwierdzili, że książka Romy Ligockiej wprowadza w smutek, szczególnie teraz, gdy tak blisko nas, blisko naszych granic trwa wojna. Spora część dyskusji dotyczyła przeżyć bohaterów w przededniu wybuchu II wojny światowej. Klubowicze przyznali się, że czytając tę książkę nie brakowało im wzruszeń i zadumy, szczególnie że doskonale wiemy jak zakończyło się życie wielu żydowskich rodzin.
Książkę Klubowicze ocenili bardzo dobrze, nie tylko ze względu na jej piękne wydanie z wyraźnym drukiem, wzbogaconą zdjęciami z rodzinnego albumu i opisem losów poszczególnych bohaterów, ale szczególnie ze względu na jej wspaniałą formę przekazu, tego, co minęło bezpowrotnie, przemian pokoleniowych i siły rzeczy, które: z pozoru nieważne odrywają nas od smutnych myśli, dodają nam spokoju, dodają sił. Jest to książka, którą warto przeczytać!
moderator Marcin Warmke
"Świeccy" Marcel Andino Velez - spotkanie DKK w Przechowie
Majowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki w Filii nr 1 w Przechowie poświęcono omówieniu debiutu literackiego Marcela Andino Veleza pt. ”Świeccy”. Autor to dziennikarz, etnograf, a także były już wicedyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Chcąc zaopiekować się chorymi rodzicami zrezygnował z tego stanowiska i stworzył system rodzinnej opieki geriatrycznej. Zanim Panie Klubowiczki miały okazję zapoznać się z tą pozycją, wzięły udział w spotkaniu z autorem w ramach Światowego Dnia książki, zorganizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Świeciu.
Sam autor i prowadzący spotkanie tylko częściowo przybliżyli wszystkim uczestnikom treści zawarte w książce.
Powieść składa się z dwóch części. Jedna, to właściwa treść o współczesnym życiu miasta, druga, to gawędy historyczne nestora rodu – dziadka Henryka. Książkę można czytać w jednym ciągu lub rozdzielając część współczesną od historycznej. „Świeccy” to powieść o rodzinie Świeckich, którzy mieszkają w mieście liczącym ponad 80 tys. mieszkańców. Świecie według Valeza, to miasto uprzemysłowione i nowoczesne. Działają tu m.in. Instytut Rozwoju Regionalnego. Świeckie Radio. Cukrownia, Domy Kultury, Hotel Centralny, linie tramwajowe, Spółdzielnia Mieszkaniowa oferująca tanie lokale itd. To miasto przyszłości, w którym każdy chciałby zamieszkać. Świecie przyciąga mieszkańców nie tylko pobliskich miast (Chełmna i Grudziądza), ale i dalszych (Malborka, Chojnic, Torunia czy Bydgoszczy). Rządzi tu wpływowa i bogata rodzina Świeckich, która oprócz swojej charytatywnej działalności zajmuje się mecenatem sztuki i posiada wiele cennych obrazów w swojej kolekcji. Świeccy, to bohaterowie dobrze wykształceni, majętni, którzy próbują coś zmienić we współczesnej Polsce. byłaby wolna od wpływu Kościoła na funkcjonowanie kraju. Część historyczna opisuje dzieje przodków współczesnej rodziny Świeckich na przestrzeni wielu wieków. Autor drobiazgowo opisał ich polityczną karierę łącząc z historią Polski. Widać tutaj ogrom pracy, jaką autor wniósł w stworzenie tej części książki. Śledząc losy powieściowych bohaterów można znaleźć elementy współczesnego nam Świecia. Są to rozmieszczone w różnych miejscach miasta kamienne twarze, piekarnia Jarząb i oczywiście Diabelce, jako siedziba rodu Świeckich. Pojawiają się nazwy byłych i istniejących, okolicznych wsi: Przechówko, Konopat, Przechowo, Gródek (elektrownia), Nowe Marzy (autostrada).
Sama wizja fikcyjnego Świecia Paniom Klubowiczkom spodobała się. W takim mieście można przyjemnie mieszkać. Jednak niektóre z Pań przyznały, że nie doczytały książki do końca. Spowodował to natłok informacji , faktów i osób, szczególnie w części historycznej, który gmatwał poruszane wątki. Padła również opinia, że książką może zainteresować się osoba lubiąca historię. Z pewnością nie jest to książka dla każdego czytelnika, ale obraz Świecia, jakim mogłoby być przyciągnie chętnych do jej przeczytania.
Oprac. Izabela Feddek
Maja Lunde „Ostatni” - relacja ze spotkania DKK
Każdy element natury jest ważny!
Maja Lunde „Ostatni”
Majowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki upłynęło na dyskusji o wyjątkowej książce norweskiej pisarki Mai Lunde zatytułowanej „Ostatni”. Autorka pochodząca z Oslo zadebiutowała książką dla dzieci „Over grensen”, która została oparta na prawdziwych historiach norweskich Żydów podczas II wojny światowej. Jej pierwszą powieścią dla dorosłego czytelnika jest „Historia pszczół”, otwierająca cykl o zmianach klimatycznych. Omawiana przez Klubowiczów powieść „Ostatni” jest trzecią powieścią w tym cyklu, w której po raz kolejny M. Lunde stara się przestrzec ludzkość przed konsekwencjami jej nieprzemyślanych działań. W książce opowiada o wymieraniu koni Przewalskiego, jedynego współcześnie dziko żyjącego gatunku tych zwierząt, nazwanego na cześć Nikołaja Przewalskiego. Koń Przewalskiego, bo to o nim mowa w powieści, pierwotnie występował na stepach Azji Środkowej oraz Mongolii. Niestety na skutek ekspansji człowieka gatunek ten został całkowicie wytępiony na wolności. Dopiero w XX wieku, dokładniej w jego drugiej połowie podjęto starania przywrócenia obecności tego konia w warunkach naturalnych. Współcześnie również występuje po readaptacji, właśnie na pograniczu Mongolii oraz Chin. Niewątpliwie samo przywrócenie naturze tych zwierząt jest sukcesem, nadal jednak jest to gatunek silnie zagrożony całkowitym wyginięciem, o czym należy pamiętać.
Dyskusja pokazała, że powieść M. Lunde „Ostatni” okazała się bardzo ciekawą lekturą. Jak podkreślili Klubowicze nie jest to tylko powieść o koniach Przewalskiego. Jest to książka o wielkiej pasji, pasji, która ma ogromny wpływ na życie bohaterów powieści. Przeplatające się historie, osadzone w trzech planach czasowych, dają dużo do myślenia o naszej przyszłości. Klubowicze doszli do wniosku, że niestety to człowiek jest największym szkodnikiem przyrody. Nie wiemy, jaki wpływ na przyszłość przyrody będą miały nasze działania i nasze życie. Czy sami uparcie dążymy do samozagłady? Z pewnością książka daje dużo refleksji i zastanowienia się nad naszym życiem, życiem w zgodzie z naturą. Książka wywarła duże wrażenie na Klubowiczach, podkreślili, że autorka wspaniale przedstawiła relacje międzyludzkie, co sprawia, że powieść czyta się z zainteresowaniem. Podkreślili, że jest to kolejna książka, którą warto przeczytać i jest ona godna polecenia! Proza Mai Lunde tak spodobała się Klubowiczom, że postanowili sięgnąć po jej pozostałe powieści.
moderator Marcin Warmke
Relacja z kwietniowego spotkania DKK w Przechowie
Podczas kolejnego spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki w Filii nr 1 omawiano książkę amerykańskiej pisarki Brit Bennett. Wychowała się w Kalifornii Południowej, uzyskała tytuł magistra sztuk pięknych w dziedzinie literatury pięknej na Uniwersytecie Michigan. Zdobyła Nagrodę Hurston/Wrighta dla ciemnoskórych pisarzy.
„Moja znikająca połowa” to opowieść o dwóch siostrach bliźniaczkach. Choć ich dalecy przodkowie byli czarnoskórymi mieszkańcami małej miejscowości Mallard, to obecnie obie mają jasną karnację.
Żyją w czasach segregacji rasowej, gdzie kolor skóry (czarny) prowadzi do wielu upokorzeń i ograniczeń. Chociaż tego problemu siostry nie miały, to Desiree i Stella w wieku 16 lat podjęły decyzję o ucieczce z domu. Wierzyły, że w dalekim świecie osiągną lepszy status społeczny. Ucieczka dawała szansę na odmianę losu. Wybory, których dokonały podczas samodzielnego życia, wpłynęły na ich diametralnie różne dzieje. Podczas pobytu w Nowym Orleanie ich drogi rozeszły się na wiele lat.
Stella, chcąc odciąć się od swych murzyńskich korzeni i marząc o dostatnim życiu wychodzi za mąż za białego mężczyznę. Z tego związku rodzi się córka Kennedy. Stella żyje w ciągłym kłamstwie udając białą. Nie przyznaje się do posiadania jakiejkolwiek rodziny. Boi się opinii publicznej i tego, że kłamstwo na temat jej pochodzenia kiedyś wyjdzie na jaw.
W swoim otoczeniu zachowuje się jak typowa rasistka, czego przykładem jest jej sprzeciw dotyczący kupna domu na osiedlu białych przez czarnoskórą rodzinę.
Desiree wiąże się z czarnoskórym prawnikiem. Po kilku latach wspólnego życia, po urodzeniu córki Jude ucieka przed przemocą domową i powraca do swego rodzinnego Mallard. Zamieszkuje razem z córką u matki, nie zaprzestając w poszukiwaniach swej siostry.
Po kilkunastu latach córki bliźniaczek spotykają się: biała Kennedy i czarna jak atrament Jude.
Śledząc historię sióstr poznajemy różne problemy , które w swej powieści zawarła autorka. Głównym jest rasizm, następnie samotność, nietolerancja, transseksualizm, poszukiwanie własnej tożsamości.
To powieść o poszukiwaniu i podążaniu za marzeniami o własnym miejscu na ziemi. To opowieść o trudnych relacjach rodzinnych i międzyludzkich, o tym, co rzeczywiście w życiu jest najważniejsze.
Panie Klubowiczki uznały temat książki za interesujący, choć forma przekazu, ich zdaniem, jest trochę zawiła. Książka zawiera wiele wątków i różnych bohaterów, co czyni ją tym bardziej ciekawą. Paniom szczególnie podobał się wątek Desiree i Early’ego. Ich znajomość z lat dziecięcych i ta późniejsza w dorosłym życiu jest przykładem ciepłych relacji międzyludzkich.
Panie Klubowiczki zachęcają do przeczytania książki. Jest tego warta.
Oprac. Izabela Feddek
15 lat DKK – jubileusz z książką „Świeccy” w tle
15 lat DKK – jubileusz z książką „Świeccy” w tle
26 kwietnia to szczególna data dla Dyskusyjnego Klubu Książki w Świeciu, bowiem tego dnia 15 lat temu odbyło się pierwsze spotkanie naszego klubu. Okazja do świętowania nie byle jaka, dlatego spotkanie rozpoczęliśmy od jubileuszowego tortu, który tradycyjnie rozkroiła Pani Emilia. Nie zabrakło życzeń i oczywiście wielu wspomnień. Klubowicze mieli okazję obejrzeć film „Godzinami o książkach”, prezentujący pierwszy rok działalności DKK w Polsce oraz prezentację zdjęć z naszych spotkań. Naszą piętnastoletnią przygodę literacką rozpoczęliśmy od książki „Lala” Jacka Dehnela. W tym czasie spotkaliśmy się 170 razy i przeczytaliśmy aż 228 książek. Spotkania DKK wśród naszych czytelników cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem, a do DKK należały łącznie 34 osoby, z czego obecnie członkami jest 19 osób. Dobór książek do dyskusji zawsze podyktowany jest gustami literackimi Klubowiczów, ale jesteśmy otwarci na różne gatunki literackie, od książek biograficznych, wspomnieniowych, podróżniczych, reportaży, aż po literaturę beletrystyczną. Wspólnie poznajemy twórczość cieszących się popularnością i mniej znanych autorów. I o to przecież chodzi. Oprócz naszych dyskusji literackich, DKK to również spotkania autorskie z wieloma uznanymi pisarzami, podróżnikami i reporterami oraz osobami związanymi z naszym miastem i regionem, a także udział w warsztatach literackich: poetyckich, czy na temat współczesnej literatury polskiej, austriackiej, norweskiej, oraz literatury islandzkiej. Wspomnieć należy, że nasze dyskusje zaowocowały recenzjami naszej Klubowiczki Pani Wiesławy Richert, które kilkakrotnie zostały nagrodzone w konkursie „Klubowicze do klawiatur!”, organizowanym przez Instytut Książki.
Jak przystało na jubileusz nie mogło zabraknąć upominków dla Klubowiczów. Każdy otrzymał torbę, ołówek i zakładkę DKK. Miłą niespodziankę sprawiła Klubowiczom p. Emilia, która dla wszystkich samodzielnie wykonała zakładki do książek, a moderator dodatkowo otrzymał wianek literacko ozdobiony.
Następnie przyszedł czas na dyskusję o książce. Jubileuszowe spotkanie upłynęło na wyjątkowej lekturze, nie mogło być inaczej. Klubowicze mieli okazję nie tylko przeczytać debiut powieściowy „Świeccy” Marcela Andino Veleza, który do kreacji świata przedstawionego swojej powieści wykorzystał historię i topografię naszego miasta, ale również wziąć udział w spotkaniu autorskim w ramach Światowego Dnia Książki, zorganizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Świeciu. Marcel Andino Velez to bardzo ciekawa postać: etnograf, dziennikarz, menedżer kultury, a obecnie opiekun medyczny i koordynator opieki geriatrycznej. Zrezygnował z funkcji wicedyrektora Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, by opiekować się chorymi rodzicami i stworzyć organizację Młodszy Brat, zajmującą się rodzinną koordynacją opieki geriatrycznej. Jego ojciec pochodził z Ameryki Łacińskiej, z Ekwadoru, stąd obcobrzmiące nazwisko autora. Książka „Świeccy” to współczesna, ale alternatywna saga rodzinna, której akcja dzieje się w miasteczku zarządzanym przez bogatą i wpływową rodzinę miłośników sztuki - Świecckich. W powieściowym Świeciu mamy wszystko: miejsca pracy, tanie mieszkania, nowoczesne muzea, klub w piłkarskiej Ekstraklasie a nawet tramwaje. Zaznaczyć należy, że historia miesza się tu z fikcją literacką i należy pamiętać, że powieść jest baśnią o skrawku Polski, gdzie żyje się łatwiej i piękniej. Klubowicze z dużym zaciekawieniem sięgnęli po tę powieść. Jednych urzekła, pozostali przyznali, że momentami nie czytało jej się łatwo. Osoby, które były na spotkaniu autorskim chętnie dzielili się swoimi odczuciami, za każdym razem podkreślając, że autor wywarł na nich bardzo pozytywne wrażenie, a spotkanie przyczyniło się do innego spojrzenia na „Świeckich”, oczywiście na korzyść. Podkreślili, że książka Marcela Andino Veleza ukazuje współczesne polskie społeczeństwo, takie jakie niestety jest, ale także takie jakie powinno być. Zauważyli, że bardzo ciekawe jest spojrzenie na historię i połączenie jej z życiem bohaterów. Byli pod ogromnym wrażeniem pracy, jaką autor włożył w poznanie historii naszego miasta, a która szczególnie widoczna jest w części zawierającej „Gawędy dziadka Henryka” stanowiąca dodatek historyczny, który można czytać po kolei, ale i osobno. Dlaczego właśnie Świecie stało się bohaterem książki „Świeccy”? Wizyta w Świeciu zainspirowała go do osadzenia fabuły właśnie w Świeciu, a spacer po naszych Diabelcach stworzył w jego głowie pomysł na ród Świeckich. Klubowicze w trakcie lektury wraz z bohaterami kroczyli po ulicach miasta i okolic, choć nie zawsze było to łatwe, bowiem autor trochę mieszkańcom Świecia namieszał. Na zakończenie Klubowicze stwierdzili, że warto było przeczytać tę książkę, chociażby po to, aby przekonać się jak sportretował Świecie w swojej powieści Marcel Andino Velez. Niektórzy zadeklarowali się, że przeczytają ją jeszcze raz, aby bliżej i lepiej przyjrzeć się powieściowym mieszkańcom Świecia.
moderator Marcin Warmke
Klubowicze zdobywają nagrody
Miło nam poinformować, że w ramach całorocznego konkursu na recenzję dla klubowiczów skupionych w Dyskusyjnych Klubach Książki, przyznane zostały nagrody za wrzesień, październik, listopad i grudzień 2021 roku. W tym gronie znalazła się nasza Klubowiczka Pani Wiesława Richert, która została nagrodzona za recenzję książki „Bonavia” Dragana Velikicia.
Bardzo się cieszymy i oczywiście gratulujemy!
Poniżej zamieszczamy nagrodzoną relację:
Nic nie jest takie, na jakie wygląda.
„Bonavia” Dragana Velikića jest powieścią bardzo interesującą, choć przejmująco pesymistyczną. Kunsztownie zbudowana fabuła ma charakter wielowątkowy, wydarzenia toczą się w różnych miejscach, które są opisane z topograficzną wiernością. Wraz z bohaterami przebywamy w Belgradzie, Budapeszcie, Wiedniu, podróżujemy między miastami pociągami. Przenosimy się także za wielką wodę, do Ameryki Północnej. Powieść możemy więc zaliczyć do literatury podróżniczej. O wiele ważniejsza jest jednak duchowa podróż wykreowanych przez Dragana Velikića postaci w głąb siebie, w poszukiwaniu własnej tożsamości, miłości, spełnienia, szczęścia. Niestety, żaden z bohaterów nie osiąga celu, wszyscy odczuwają niedosyt i brak, często pustkę i samotność, ich uczucia pozostają niezaspokojone, zranione. Nie znajdują dla siebie roli ani miejsca w otaczającym świecie, rozczarowani swoją twórczością, pracą, związkami, które próbują stworzyć. Pragnąc być z kimś w bliskich relacjach, jednocześnie tęsknią do samotności, mijają lata, zanim stwierdzą, że ich wybór nie jest tym właściwym. Miłość okazuje się niemiłością, rozmowy tylko pozornie są szczere, najczęściej to tylko zagłuszanie tego, o czym należałoby rozmawiać, relacje okazują się pozorne i powierzchowne, między teoretycznie najbliższymi sobie osobami brak szczerego i głębokiego porozumienia. Mężczyźni unikają zaangażowania w roli ojca, kobiety odczuwają lęk przed stałym, długotrwałym związkiem. Bohaterowie nie ujawniają swoich pragnień w rozmowach, poznajemy je z zapisu ich myśli. Tu trzeba wyrazić podziw dla literackiego kunsztu Dragana Velikića. Prowadzi nas przez zakamarki dusz, marzeń, wspomnień, utrzymując spokojny rytm narracji, rozbudzając naszą ciekawość czytelniczą poprzez wątki poboczne i liczne dygresje.
Bohaterowie to mieszkańcy dawnej Jugosławii i współczesnej Serbii, niosą więc bagaż w postaci doświadczenia wojny domowej, rozpadu, pozornie tylko zjednoczonego kraju ,na wiele państw. Bałkański świat jest przedstawiony jako bardzo skomplikowany, ciekawy, bo mozaikowy, ale żyjącym tam ludziom trudno się w nim odnaleźć, określić, przyjąć postawę zapewniającą spokój ducha. Bardziej odległa historia też nie stanowi opoki, gdyż była burzliwa i bolesna dla bałkańskich nacji. Dragan Velikić podejmuje też temat emigracji, tak znany nam, mieszkańcom środkowoeuropejskiego świata. Nie rozwija go szeroko, ale silnie akcentuje niekończące się rozterki emigrantów.
„Przeszłość nie jest taka sama. Bo tu są inni my i inni oni. Tutaj ona nie należy ani do nas, ani do nich. Jest bez kontekstu. Bez hipoteki. Zastygła w samotności. Do tego przyznaje się sama przed sobą przy sporadycznych sobotnich wycieczkach ku uchylonym drzwiom. Nie posiadła tego modelu życia, który kryje się w spełnionym istnieniu, modelu, który powinna była przyjąć, żeby w końcu dotrzeć do celu. (…)
„To prawda, odeszła na stałe, ale poczucia przynależności nie da się zagłuszyć taką decyzją”
Znaczną część powieści „Bonavia” zajmują właśnie monologi wewnętrzne. To one wywołują refleksje czytelnika, stawiają przed nim pytania, na które nie ma oczywistych odpowiedzi. Lubię taką literaturę – mądrą, napisaną kunsztownym językiem, nieoczywistą w swojej treści. Bo przecież nic nie jest takie, na jakie wygląda, bo o innych ludziach wiemy tyle, ile uda nam się dowiedzieć przez uchylone, a raczej przymknięte, drzwi.
Książka Dragana Velikića zachęciła mnie do poznania innych powieści tego serbskiego pisarza. Nie polecę jej jednak komuś, kto źle znosi dramaturgię życia bohaterów, bez szczęśliwego zakończenia, kto szuka w literaturze duchowego wzmocnienia, lepszej strony życia. Mimo, że „bona via” znaczy „dobrej drogi”, życzenie to nie znajduje odzwierciedlenia, ani w przedstawionych losach bohaterów, ani w historii narodów.
Wiesława Richert, DKK w Świeciu
Relacja z październikowego spotkania DKK
Cristina Caboni „Strażniczka miodu i pszczół”
Domenico Starnone „Psikus”
Opinia Klubowiczów o książce:
Październikowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki upłynęło na rozmowie o dwóch książkach: „Strażniczka miodu i pszczół” Cristini Caboni i „Psikus” Domenico Starnone. Naszą dyskusję rozpoczęliśmy od książki „Strażniczka miodu i pszczół”, która przeniosła Klubowiczów w świat pełen zapachów i aromatów. Cristina Caboni urodziła się na Sardynii, obecnie mieszka w prowincji Cagliari z mężem i trójką dzieci. Zanim zaczęła swoją przygodę pisarską, wykonywała zawód, którego nie lubiła. Wraz z mężem stwierdziła, że w życiu należy podążać za marzeniami i tak założyli pasiekę. Obok pszczół jej wielką pasją są róże, które hoduje w różnych odmianach. Zapachy i piękno natury towarzyszyły jej od dziecka, stąd jej debiut literacki zatytułowany „Zapach perfum”. Omawianą w DKK „Strażniczkę miodu i pszczół” można poniekąd uznać za książkę autobiograficzną, bowiem postać głównej bohaterki wzorowana jest na ciotecznej babce autorki, która to zaszczepiła w niej wielką miłość do pszczół. „Strażniczka miodu i pszczół” przenosi czytelnika na zaciszną i urokliwą śródziemnomorską prowincję, gdzie czeka stary kamienny dom i tradycyjna pasieka wypełniona po brzegi pachnącym i pysznym miodem. Powieść ta, przepełniona jest licznymi retrospekcjami z dzieciństwa bohaterki. Angelica nigdzie nie zdołała zapuścić korzeni, ani z nikim nie chciała się wiązać. Jedynie wśród pszczół czuje się bezpieczna. Jest wędrowną pszczelarką, która pomaga usprawnić pracę uli oraz produkcję miodu. Bezbłędnie rozumie język pszczół złożony z dźwięków i zapachów. Nie tylko rozmawia z pszczołami, ale im też śpiewa. W trakcie spotkania nie mogło zabraknąć rozmowy, na temat jak ważną rolę w naszym życiu odgrywają pszczoły. Dzięki tej lekturze niektórzy Klubowicze postanowili poszerzyć swoją wiedzę na ten temat. Niestety często nie zdajemy sobie sprawy, że świat bez tych bardzo pożytecznych owadów zginie. Fabuła książki toczy się wokół pszczół, ale głównym wątkiem jest opowieść o młodej kobiecie poszukującej szczęścia, miłości i stabilizacji, które próbuje odnaleźć na kameralnej włoskiej prowincji. Klubowicze przeczytali tę pozycję bardzo szybko, niektórzy nawet w dwa wieczory. Jak wspomniała jedna z Pań, w trakcie lektury przeniosła się do czasów dzieciństwa, gdzie spędzała wakacje u dziadków na wsi. Klubowicze podkreślili, że autorka znakomicie przedstawiła opisy przyrody, dzięki którym mogli odczuć zapachy, zobaczyć barwy piękna natury, a nawet poczuć smak miodu. Niestety dla niektórych Klubowiczów powieść okazała się zbyt banalna. Stwierdzili, że fabuła książki jest za bardzo przewidywalna, przeczytali ją, ale nie wywarła na nich żadnego wrażenia. Na temat książki zdania były bardzo podzielone, co sprawiło, że dyskusja była bardzo żywa. Z pewnością dla większości „Strażniczka miodu i pszczół” okazała się ciepłą i kojącą powieścią.
Po „Strażniczce…” przyszedł czas na dyskusję o książce Domenico Starnone „Psikus”. Domenico Starnone to włoski pisarz, scenarzysta i dziennikarz, urodzony w Saviano, niedaleko Neapolu, pracował w kilku gazetach i czasopismach satyrycznych. Najbardziej cenioną książką jest „Via Gemito”, za którą otrzymał w 2001 roku nagrodę Premio Strega. W swoich powieściach autor konsekwentnie portretuje relacje włoskiej rodziny w oszczędnej prozie domysłów i sugestii. Głównym bohaterem książki jest Daniele Mallarico od lat mieszkający w Mediolanie. Jest ilustratorem książek, który odzyskuje powoli siły po zabiegu chirurgicznym. Jego rysunki zdobiące bajki dla dzieci wygrywały liczne konkursy, a jego samego uczyniły rozpoznawalnym i chętnie zatrudnianym przez wydawców we Włoszech artystą. Niestety ma coraz mniej zleceń, dlatego gdy otrzymuje propozycję zilustrowania ekskluzywnego wydania opowiadania Henry’ego Jamesa, poświęca tej pracy każdą chwilę. W tym trudnym okresie ma zaopiekować się swoim wnukiem Mario. Chłopiec, jak na swój wiek, jest zaskakująco rezolutny, samodzielny i dojrzały. Jego doskonałe maniery, a także umiejętności oraz bogata wyobraźnia i szeroki zasób słownictwa budzą w dziadku podziw, ale również irytację, bowiem nie jest przyzwyczajony do tego, by ktoś krytykował jego twórczość, ale mimo wszystko poddaje się krytyce, pracując na zlecenie. W czasie opieki nad wnukiem Daniele skupia się na przypominaniu sobie tego, co minione, na analizie drogi życiowej i twórczej, ale także interesująco zestawia zderzenia z tym, co zapamiętane: z mieszkaniem mającym dziś inny kształt i z miastem, które w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło, ale było punktem wyjścia ucieczki, poszukiwania nowego życia. Jak przyznali Klubowicze powieść, czyta się bardzo szybko, jednak zmusza ona do myślenia, zatrzymania się na chwilę i przemyślenia. Klubowicze chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami o wychowywaniu dzieci. Książka Domenico Starnone przypadła im do gustu, niektórzy stwierdzili, że chętnie przeczytają ją ponownie, ale za pewien czas, aby porównać swoje odczucia i wrażenia.
Marcin Warmke
(moderator DKK w Świeciu)
Relacja z wrześniowego spotkania DKK
Riku Onda „Pszczoły i grom w oddali”
Wrzesień to szczególny miesiąc dla naszej biblioteki, bowiem 24 września Miejska Biblioteka Publiczna w Świeciu obchodziła jubileusz 75-lecia swojej działalności. Przez cały tydzień w bibliotece odbywały się różne wydarzenia, m.in. w ramach programu Dyskusyjne Kluby Książki odbyło się spotkanie z Mariolą Pryzwan autorką wielu ciekawych biografii.
Opinia Klubowiczów o książce:
Na początku spotkania Klubowicze mieli okazję obejrzeć prezentację multimedialną przedstawiającą 75-letnią historię MBP w Świeciu. Następnie przyszedł czas na dyskusję o książce japońskiej pisarki Riku Ondy „Pszczoły i grom w oddali”. Po wysłuchaniu krótkiego wywiadu radiowego z tłumaczką książki Katarzyną Sonneberg-Musiał, Klubowicze podzielili się swoimi wrażeniami po przeczytaniu książki. „Pszczoły i grom w oddali” jak przyznali, okazała się bardzo ciekawą lekturą. Jest to powieść nie tylko o muzyce, konkursie pianistycznym, ogromnych talentach, ale również o przyjaźni i miłości. Poznajemy wiele osobistych historii uczestników konkursu, ale także osób siedzących po drugiej stronie sali, czyli członków jury. Największą sympatię u Klubowiczów zyskał jeden z bohaterów młody pianista – Jin Kazama. Klubowicze podkreślili, że pisarka wspaniale przedstawiła cechy bohaterów. Perfekcyjnie opisała wszystkie etapy konkursu pianistycznego, a dzięki pięknie poprowadzonej narracji, która krąży wokół muzyki, poczuli się tak, jak by byli widownią na sali koncertowej. „Pszczoły i grom z oddali” to książka pełna muzyki klasycznej, Klubowicze przyznali, że jak ją czytali, w uszach wybrzmiewały im opisywane utwory. Niektórych z nich książka zachęciła do posłuchania niektórych utworów. Dodatkowym atutem jest kod QR zamieszczony na okładce książki. Dzięki niemu czytelnik może odsłuchiwać utwory, które pojawiają się podczas lektury.
Z pewnością jest to książka nie tylko dla fanów muzyki klasycznej, każdy odnajdzie w niej coś dla siebie. Klubowicze podkreślili, że jest to pozycja, którą chce się czytać dłużej, dłużej z nią przebywać. To historia dla tych, którzy cenią sobie spokojną opowieść i lubią książkę przeżywać.
Marcin Warmke
(moderator DKK w Świeciu)
Lipcowe spotkanie klubu DKK w Przechowie
Dnia 15 lipca w Filii nr 1 w Przechowie odbyło się pierwsze w tym roku spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki (chociaż jeszcze w niepełnym składzie). Panie, które w nim uczestniczyły, były bardzo zadowolone i stwierdziły, że już im brakowało tego typu spotkań.
Omówiono książkę Renaty Kosin pt. „Dziecko z mgły”. To historia kobiety, singielki Alicji, która nieoczekiwanie musi zająć się małą dziewczynką pochodząca ze Stanów Zjednoczonych. Z niezrozumiałych dla niej powodów staje się jej prawną opiekunką.
Początkowo dziewczynka nie wykazuje chęci porozumienia z Alicją. Z czasem zaczyna się przekonywać do niej i opowiada o swoim dotychczasowym życiu.
Zagłębiając się w historię tej relacji, pojawiają się treści dotyczące nurtu New Age i dzieci o nadzwyczajnych zdolnościach (zwane dziećmi z mgły lub „indygo”).
Fabuła staje się zagmatwana, pełna zbiegów okoliczności oraz mało prawdopodobnych zdarzeń. Przeplata się w niej rzeczywistość z metafizyką.
Zgłębiając historię Mii, Alicja sama dowiaduje się wielu rzeczy z własnego życia, dotyczącego śmiertelnego wypadku swoich rodziców.
Autorka wprowadza mężczyzn w otoczenie Alicji. Jest to Dawid, jej dawna miłość i Bartek przyjaciel z dzieciństwa, zwany Bartodziejem, który pomaga jej w rozwiązaniu zagadki tajemniczego pojawienia się Mii.
Jest to powieść nie tylko obyczajowa, ale również zawierająca elementy thrillera, fantastyki i abstrakcji.
Panie klubowiczki stwierdziły, że tego typu treści nie bardzo do nich przemawiają. Preferują literaturę dotycząca problemów życia realnego, rzeczywistego.
Nie oznacza to, że nie zachęcają do czytania tego typu powieści. Wychodzą z założenia, że każda książka znajdzie swoich zwolenników.
Panie wspominały również naszą wspólną koleżankę-klubowiczkę, Wiesię, którą choroba na zawsze zabrała z naszego grona. Chociaż miała kłopoty z poruszaniem się, zawsze z chęcią brała udział w czwartkowych spotkaniach klubu, bez względu na pogodę i porę roku. Niestety, już nigdy na żadne nie dotrze.
Oprac. Izabela Feddek
Literacka przygoda w Pradze
Literacka przygoda w Pradze
Recenzja książki „Osobisty przewodnik po Pradze” Mariusza Szczygła.
Mariusza Szczygła śmiało możemy nazwać naczelnym czechofilem Rzeczypospolitej. Kultura naszych południowych sąsiadów fascynuje go od dawna, poświęca jej wiele reportaży, felietonów i innych tekstów. Jest znany nie tylko w Polsce, jego książki są tłumaczone na liczne języki i doceniane w wielu krajach. O „Gotlandzie”, poświęconym Czechom, francuski recenzent „Le Figaro” napisał: „to nie jest książka, to klejnot”. Czesi i Czechy są także bohaterami „Nie ma” (Nagroda Nike 2019), „Zróbmy sobie raj”, „Laska nebeska”.
Z przyjemnością sięgam po nowe książki Mariusza Szczygła i zawsze podczas ich czytania towarzyszy mi pewnego rodzaju zawstydzenie, świadomość niewiedzy o historii Czech, literaturze naszych sąsiadów, ich wielkim wkładzie w europejski dorobek kultury i sztuki. Biorąc do ręki „Osobisty przewodnik po Pradze” odwołałam się na chwilę do moich wspomnień z pobytu w tym mieście i okazały się one bardzo skromne i stereotypowe. Widziałam Hradczany z zamkiem i gotycką katedrą św. Wita, Złotą Uliczkę, Ratusz Staromiejski, spacerowałam po moście Karola, dotykałam na szczęście posągu Świętego Nepomucena. Szczygieł uprzedza, że tych miejsc nie będziemy zwiedzać. „Osobisty przewodnik…” poprowadzi nas przez Pragę nieznaną powszechnie, ale odkrytą i lubianą przez autora. „Jeśli czegoś tutaj nie ma, to znaczy, że mnie nie uwiodło” – mówi – „Ta książka jest nie tylko przewodnikiem, to zapis mojego uczucia do miasta i czeskiej kultury”.
Książka jest skomponowana w sposób przemyślany i przejrzysty. Zawiera sześćdziesiąt rozdziałów, które można nazwać reportażami albo mini esejami. Prawie każdy rozdział opowiada nie tylko o zabytkach, pomnikach, architekturze, uliczkach, zaułkach, ale też o Czechach jako takich, ich narodowych cechach, mentalności. Szybko nasuwa się wniosek, że, po pierwsze, mało znamy naszych sąsiadów, po drugie, bardzo się od siebie jako nacje różnimy, mimo bliskości geograficznej.
Już w pierwszej części autor zwraca naszą uwagę na nietypowy obiekt, który stoi nieopodal Dworca Głównego w Pradze – Pomnik Braterstwa. Przedstawia on żołnierza czeskiego uwieszonego na szyi czerwonoarmisty. Wydają się oni być w miłosnym uścisku. Tak przynajmniej postument widzą Czesi, nazywając go pomnikiem dwóch pedałów. Wiele to mówi o naszych południowych sąsiadach – o ich dystansie do historii i poczuciu humoru. Zaskakujących miejsc pamięci jest w stolicy Czech więcej, np. tablica Padłym żenam (kobietom poległym) – napis na niej jest dwuznaczny, Pusty płaszcz – uwielbiany przez turystów, surrealistyczny pomnik Hasͮka, dziesięciometrowa ruchoma głowa Kafki, lampa upamiętniająca samobójców.
Szczygieł podpowiada też (a jakże!), gdzie warto napić się dobrego piwa. Oczywiście nie w samym centrum miasta, zdecydowanie lepsze według niego są kawiarnie, do których często zaglądali Hrabal, Kafka, Hasͮek, Brod, Meyrink. I tak wędrując ich śladami poznajemy anegdoty związane z ich życiem.
Autor zabiera nas do nieistniejącej już praktycznie dzielnicy żydowskiej – Josefova. Pozostała po niej tylko XIX- wieczna synagoga, na jej ścianach zapisane są nazwiska ponad 77 tys. mieszkańców, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych. Wspomniany zostaje Terezin, miasto/getto/obóz, tym samym uwagę czytelników przykuwa los czeskich Żydów. Okazuje się, że Czesi pamiętają o nich, pielęgnują ślady ich życia.
W innych rozdziałach Szczygieł zwraca uwagę na nieznane, ale godne uwagi perełki architektoniczne. Osobiście nie zdawałam sobie sprawy np. z tak dużych wpływów kubizmu i rondokubizmu w Pradze. Zmotywowało mnie to do obejrzenia zdjęć w Internecie i jestem pod wielkim wrażeniem tak doskonale zachowanych budynków w tym stylu, na dodatek zadbanych i odrestaurowanych wraz z całym otoczeniem.
„Osobisty przewodnik…” Szczygła czyta się z wielką przyjemnością. Każdy z rozdziałów, choć są one bardzo krótkie, wnosi wiele informacji a także, często anegdotycznych, ciekawostek. To nie jest książka o miejscach, ale też o spotkanych ludziach, znanych artystach związanych z Pragą. Ujmuje wielki takt autora w przybliżaniu mentalności Czechów, nawet mówiąc o rzeczach, które niekoniecznie mu się podobają (np. kuchnia), zawsze znajduje pozytywną stronę. Czuje się z Czechami spowinowacony: „Chodzi nie o strach, lecz o to, że nie jestem typem konfrontacyjnym. O poczucie, że najważniejszy jest spokój. Że zawsze w relacjach z sąsiadem wyjdę na swoje. A jeśli nie wyjdę, to mózg szybko porażkę nazwie przygodą, a w wadzie znajdzie zaletę. Kraje są jak ludzie. Polska na przykład jest histeryczna. Zwłaszcza na własnym punkcie (…) Czechy są małym krajem i zrozumiały, że histeria i porywy nie są im przypisane. Polacy zaś najbardziej się boją, że ktoś im umniejszy.” Dosadniej tę różnicę puentuje jeden z Prażan przedstawiony w „Przewodniku…”: „Wy Polacy, tak lubicie być pomnikiem. My wolimy być gołębiem”. Anegdot w książce jest wiele, autor wykazuje się swoistym poczuciem humoru, podobnie jak i jego bohaterowie. Dodatkowym walorem „Przewodnika…”są znakomite zdjęcia Filipa Springera, choć przyznam, że jest ich niewiele.
Jeśli jeszcze kiedyś dane mi będzie pojechać do Pragi, na pewno sięgnę do „Osobistego przewodnika…” Mariusza Szczygła i opracuję własną trasę zwiedzania. Koniecznie chciałabym zobaczyć Tańczący Dom przylegający do rodzinnej posiadłości Havlów. Bardzo mi zapadł w pamięć pomnik Ofiar Komunizmu. To rzeźby sześciu mężczyzn, z których tylko pierwszy jest przedstawiony w całości, kolejni są pozbawieni różnych części ciała, aż do ostatniego, będącego zaledwie strzępkiem człowieka. Przesłanie artysty Olbrama Zoubka bardzo do mnie przemawia w swej formie. Zdecydowanie bardziej niż pomniki figuratywne, tak często spotykane w naszym kraju. Czesi unikają tego typu miejsc pamięci. Podzielam zdanie autora przewodnika, że postumenty są często tylko karykaturą danej postaci. Każdy z nas widział w swoim życiu wiele rzeźb zupełnie nieprzypominających oryginału.
Po intensywnym zwiedzaniu koniecznie chciałabym posiedzieć w kawiarni Slavia. To miejsce wyjątkowo piękne, tu spotykali się czescy intelektualiści ale także młodzi dysydenci, mieli swoje stoliki wybitni pisarze i poeci. Wnętrze w stylu art deco jest jasne i przestronne, a gdy usiądzie się przy jednym z wielkich okien, popijając absynt z szampanem można delektować się widokiem Hradczan i Wełtawy… Ech, rozmarzyłam się, a przecież mamy lockdown. Cóż pozostaje w tej sytuacji? Przygotować listę nieprzeczytanych do tej pory dzieł literatury czeskiej, zasiąść wygodnie w fotelu i zacząć nową przygodę. Można też wybrać się w wirtualną podróż do Pragi. W Internecie znajdziemy wiele propozycji. Jednak żadna z nich nie ma mocy i uroku „Osobistego przewodnika po Pradze” Mariusza Szczygła. Polecam każdemu, jest naprawdę unikatowy.
DKK w Świeciu
Wiesława Richert
Więcej...
Mikołaj Łoziński „Reisefieber”, „Stramer”
Mikołaj Łoziński „Reisefieber”
Mikołaj Łoziński „Stramer”
Dotyczące działalności bibliotek obostrzenia wprowadzone w życie w związku z pandemią nadal nie pozwalają na przeprowadzenie spotkań DKK. Działamy jednak na innych zasadach niż wcześniej – zamiast spotykać się razem i omawiać książki - prowadzimy ich wymianę. Klubowicze otrzymują na bieżąco książki do przeczytania, a następnie korespondencyjnie przesyłają swoją opinię o przeczytanej książce. W lutym rozdane zostały dwie pozycje Mikołaja Łozińskiego, autora, którego Klubowicze bardzo dobrze znają, bowiem w DKK omawialiśmy jego wcześniejsze książki, a także w 2008 roku odbyło się spotkanie autorskie, w którym uczestniczyli Klubowicze.
Klubowicze oprócz najnowszej książki „Stramer” otrzymali do ponownego przeczytania powieść „Reisefieber”, która bardzo im się spodobała. Gdy omawialiśmy „Reisefieber” podkreślili, że powieść jest niezwykle dojrzale napisana jak na wiek młodego autora. Podejmuje bardzo trudny temat samotności, braku porozumienia między bliskimi sobie ludźmi. Już wtedy zadeklarowali się, że będą czekać na kolejne dokonania literackie dobrze zapowiadającego się autora. Można rzec, że „Stramer” Mikołaja Łozińskiego to lektura obowiązkowa dla członków świeckiego DKK!
„Stramer” to przejmująca, a zarazem piękna opowieść o rodzinie, żydowskiej rodzinie Stramerów, których łączy niezwykła więź, dzięki której wpierają się w każdej zagmatwanej sytuacji. To historia Nathana i Ryfki, którzy mają sześcioro dzieci. Akcja tej książki toczy się w Tarnowie. Choć powieść jest fikcją literacką to nie brakuje w niej wątków autobiograficznych, bowiem Stramer to nazwisko dziadka autora, tarnowianina z krwi i kości i w tłumaczeniu oznacza - silny, krzepki. Można powiedzieć, że książka Mikołaja Łozińskiego jest silna, bowiem opowiada nie tylko o sile bohaterów, ale przede wszystkim przedstawia ich historię, przez co choć w taki sposób o nich pamiętamy. W Tarnowie przetrwała do dziś kamienica przy ulicy Goldhammera, w której mieszali Stramerowie. To jedyny ślad po tragicznej historii, która dobrze wiemy jak się zakończyła.
Jak zauważyli Klubowicze nie jest to książka o Holokauście, choć jej zakończenie toczy się w czasach II wojny światowej, a wielogłosowa opowieść o losach żydowskiej rodziny w międzywojennym Tarnowie. Według jednej z Pań to ciekawy portret rodziny ze szczegółowymi opisami wszystkich jej członków. Postacie są bardzo różnorodne, wybory życiowe dzieci Stramerów dają do myślenia i ukazują jak bardzo różnimy się od siebie nawet w gronie najbliższych. Wszyscy Stramerowie wzbudzają sympatię, co czyni powieść bardzo bliską czytelnikowi. Klubowiczom bardzo spodobało się przedstawione życie wielodzietnej rodziny. Podkreślili, że dużym walorem książki jest spokojna narracja i język, bogaty i przyjemny w odbiorze, dodali również, że autor swoich bohaterów przedstawił bardzo realistycznie i ciekawie na tle najważniejszych wydarzeń. Klubowicze jednogłośnie podkreślili, że książka Mikołaja Łozińskiego jest godna polecenia. Warto ją przeczytać, bowiem w Polsce jest wiele pożydowskich ulic i podobnie pięknych, a zarazem smutnych historii.
Klubowicze bardzo ubolewają, że w zaistniałej sytuacji, jaką obecnie przeżywamy nie możemy się spotkać i podyskutować o twórczości Mikołaja Łozińskiego, z pewnością była by to bardzo ciekawa dyskusja!
moderator DKK w Świeciu
Marcin Warmke
Filip Springer, „Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz”
Filip Springer, „Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz”
Kolejne obostrzenia wprowadzone w życie w związku z pandemią korona wirusa nie pozwoliły zarówno w listopadzie jak i w grudniu na przeprowadzenie spotkań DKK. Pomimo braku spotkań za którymi Klubowicze bardzo tęsknią, to cały czas czytają klubowe książki, dzieląc się swoimi wrażeniami poprzez kontakt telefoniczny, pocztą elektroniczną i korespondencyjnie.
Podczas najbliższego spotkania mieliśmy omawiać książkę Filipa Springera „Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz”. „Reportaż” Filipa Springera, polskiego reportażysty i fotoreportera, to historia o ciemnej stronie jak się okazuje pozornie najszczęśliwszych krajów świata. Obok „hygge” nośne jest także inne duńskie hasło: „prawo Jante”, które w swojej książce Springer próbuje prześwietlić możliwie jak najdokładniej.
Klubowicze z zaciekawieniem sięgnęli po te pozycję, szczególnie, że podejmuje dobrze im znaną tematykę krajów skandynawskich. W ramach DKK brali udział w warsztatach z literatury duńskiej, które poprowadziła Elżbieta Frątczak-Nowotny – tłumaczka literatury szwedzkiej i duńskiej. Na liście naszych klubowych książek również znalazły się książki autorów skandynawskich. Poprzez książkę Filipa Springera Klubowicze na przykładzie Danii poznali inne spojrzenie na Skandynawów. Opisana filozofia – „Jante”, towarzyszy Duńczykom od lat, a która jak zauważyli Klubowicze na pierwszy rzut oka kłóci się z tym jak naprawdę postrzegana jest Dania, nie, jako najszczęśliwszy kraj na świecie, ale pełen sprzeczności kraj. Prawo Jante to system przekonań złożony z jedenastu dość ponurych zasad. Pierwsze dziesięć zaczyna się od przykazu: „nie sądź”. Nie sądź, że jesteś kimś, że jesteś lepszy czy mądrzejszy, że do czegoś się nadajesz i że wolno ci się z nas śmiać. Reguły te spisał w powieści „Uciekinier przecina swój ślad” Aksel Sandemose. Czytając książkę Springera odkrywamy krok po kroku, co owo prawo, przygnębiające i pozbawiające jakiejkolwiek nadziei zawarte w ni przykazania znaczą w praktyce.
„Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz” Filipa Springera to opowieść o niemożliwej ucieczce od systemu, który nam narzucono i o ponurym obliczu najszczęśliwszych krajów świata. Ale to także opowieść o świecie rozpiętym między prawdą a fikcją. By go poznać, Springer przekracza nie tylko granice krajów, ale i gatunków literackich. Niestety nie wszystkim Klubowiczom udało się podążać za Springerem w tej opowieści. Jednych zachwyciła, przeczytali ją z wielkim zainteresowaniem, innych trochę rozczarowała. Większość Klubowiczów stwierdziła, że była to interesująca lektura z pogranicza reportażu ukazująca nam mniej znane oblicze krajów skandynawskich, a także o systemie narzuconym jednostce, który zmusza ją do ucieczki.
Klubowiczom bardzo brakuje naszych spotkań, nie tylko ze względów towarzyskich, ale przede wszystkim braku możliwości podzielenia się wrażeniami z przeczytanej książki. Stwierdzili, że z pewnością byłaby bardzo ciekawa dyskusja na temat książki Filipa Springera.
Rhiannon Navin „Kolor samotności”, Kent Haruf „Nasze dusze nocą”
Rhiannon Navin „Kolor samotności”
Kent Haruf „Nasze dusze nocą”
Dotyczące działalności bibliotek obostrzenia wprowadzone w życie w związku z pandemią nadal nie pozwalają na przeprowadzenie spotkań DKK. Klubowicze do przeczytania w styczniu otrzymali dwie książki: Rhiannon Navin „Kolor samotności” i Kenta Harufa „Nasze dusze nocą”. Obie pozycje przypadły do gustu Klubowiczów i wywarły ogromne wrażenie. „Kolor samotności” to przejmująca książka opowiadająca historię o tragedii i stracie, widziana oczami sześcioletniego chłopca – Zacha. Niestety jak się okazuje strzelaniny w szkołach w USA są bardzo często. Książka ta, pokazuje jak jedna chwila może zmienić bieg dotychczasowego życia. Zach ma zaledwie 6 lat, gdy uzbrojony napastnik wpada do jego szkoły i zaczyna strzelać do uczniów, zmieniając życie jego i jego rodziny za zawsze. Autorka na przykładzie właśnie Zacha w znakomity sposób ukazała jak dzieci reagują na cierpienie. Zach – bohater a zarazem narrator dzieli się w prostych zdaniach swoimi obserwacjami a szczególnie uczuciami. Niestety rodzice nie dostrzegają jego i jego uczuć. Osamotniony znajduje tajemniczą kryjówkę i ucieka w świat książek i kolorów. Warto przeczytać tę książkę, aby dowiedzieć się, jaki kolor ma samotność!
„Nasze dusze nocą” Kenta Harufa to książka mówiąca o tym, że każdy z nas ma prawo do szczęścia i to niezależnie od wieku. Tak się złożyło, że druga książka, którą otrzymali Klubowicze również dotyka problemu samotności. Bohaterami tej powieści są samotni siedemdziesięciolatkowie Addie i Luis, którzy owdowieli przed wielu laty. Niestety obojgu dokucza samotność i oboje nie potrafią jej zaakceptować, dlatego też Addie wysuwa propozycję – wspólne noce. Bez romansu, tylko rozmowy i spanie w jednym łóżku, żeby przez chwilę nie czuć się samotnym. „Nasze dusze nocą” to wyjątkowa książka, szczególnie w tym trudnym dla nas czasie, gdy często jesteśmy skazani na samotność, brak osobistego kontaktu z przyjaciółmi, członkami rodziny a nawet z drugim człowiekiem. Książka ta nie tylko skłania do refleksji nad życiem, ale przede wszystkim ukazuje, że każdy z nas potrzebuje bliskości.
moderator DKK
Marcin Warmke
„Czasami prawda rozciąga się za horyzont” – recenzja książki Jakuba Małeckiego.
Jakub Małecki jest stosunkowo młodym pisarzem (ur. w 1982 r.), początkowo tworzącym w nurcie fantastyki, obecnie piszącym głównie literaturę obyczajową. Autor ma na koncie kilkanaście książek, za niektóre z nich otrzymał literackie nagrody lub wyróżnienia. Najbardziej znane utwory Małeckiego to „Dygot”, „Ślady”, „Rdza”, doskonale przyjęte i przez czytelników i przez krytykę.
Powieść „Horyzont”, która ukazała się w 2019 roku została zauważona jako odmienna od poprzednich, zwiastująca „narodziny nowego Małeckiego”. Zbudował w niej kunsztowną przestrzeń literacką, z jednej strony nieuchwytną, z drugiej poruszającą do głębi. Głównym bohaterem jest Maniek, weteran wojny w Afganistanie. Uczestniczył w misji jako saper, przeżył wiele sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Obrazy z wojny powracają nieustannie, bohater cierpi na zespół stresu pourazowego. Mimo upływu czasu nie potrafi przystosować się do zwyczajnej codzienności, trudności sprawia mu nawiązanie relacji z ludźmi, w tym również z najbliższymi – siostrą, rodzicami, siostrzeńcem. Wszystko dla niego jest obce, wszyscy mówią obcym dla niego językiem.
Maniek ma sąsiadkę Zuzę, znacznie młodszą od niego, ale podobnie jak on próbującą ułożyć sobie życie od nowa. Wyprowadziła się z wielopokoleniowego domu rodzinnego, chce być niezależną singielką, która samodzielnie poradzi sobie ze wszystkim. Zuza i Maniek mieszkają przez ścianę, łączy ich wspólna pralnia i bułgarski rap, poza tym chyba wszystko ich dzieli. Maniek usiłuje zapomnieć to, co przeżył („Ta muzyka to właściwie jedyna rzecz z Afganu, do której chcę wracać”), Zuza wręcz przeciwnie – stara się odtworzyć przeszłość i tajemnice swojej rodziny, by zrozumieć, kim jest naprawdę, by znaleźć właściwą wersję samej siebie. Nawiązanie relacji między nimi nie przychodzi łatwo, żadne z nich nie otwiera się na tego drugiego, rozmowy są zdawkowe, bohaterowie często „pomagają” sobie alkoholem. Jednak stopniowo ich kontakty stają się bliższe, choć wciąż nieoczywiste. Trudno powiedzieć miłość to, przyjaźń? Także seks pojawia się dopiero po długim czasie. Zuza ucieka przed spontanicznością, zamyka się w sobie, wbrew rzeczywistym pragnieniom. Maniek nie bardzo wierzy w przyszłość, obawia się, że pozytywne doświadczenia nie są dla niego, że prędzej czy później wszystko zepsuje.
„Horyzont” to także powieść o pisaniu, o trudnościach oddania wydarzeń, przeżyć, emocji za pomocą słów. Nasz bohater zawarł umowę z wydawcą, że napisze książkę o Afganistanie, o swoich doświadczeniach wojennych. Długo nic mu nie wychodzi z prób pisania, już nawet pogodził się z tym, że zawiedzie, że będzie musiał zwrócić wydawcy zaliczkę. Nieoczekiwanie przychodzi taki moment, że słowa, zdania prawie same zaczynają wypływać z jego wnętrza, „wystukanych” na klawiaturze laptopa stron przybywa. I właśnie ta książka w książce odkrywa zakamarki duszy bohatera, tworzy jego psychologiczny portret, przenosi nas do Krainy Ognia i przybliża przeszłość Mańka, która określa jego obecny stan emocjonalny. Pisanie książki w pewnym momencie przestaje być przymusem, a staje się swoistą autoterapią. Opowieść o Krainie Ognia przybliża nam, ludziom „z tego świata” ludzi i wydarzenia „z tamtego świata”. Autor pokazuje środowisko mężczyzn z jednej strony przepełnionych testosteronem, z drugiej bardzo wrażliwych, których łatwo zranić. Będąc w bojowych warunkach dokonują bezkompromisowych wyborów – albo ja, albo sytuacja, która zagraża mojemu życiu. Ci sami „misjonarze” są niezwykle oddani swoim kolegom, silnie tęsknią za bliskimi, za polskimi potrawami, adoptują zwierzęta, by mieć się kim opiekować.
Jakub Małecki napisał bardzo interesującą i mądrą książkę. Pozornie prosty i lapidarny język kryje w sobie głęboki ładunek emocjonalny. Niedopowiedzenia pozwalają nam na refleksję, budzą empatię wobec bohaterów, a częste zwroty w narracji są jak puzzle w układance, składające się na misternie zaplanowaną, przemyślaną całość. Tak właśnie powstają portrety Mariusza, Zuzy i bohaterów drugoplanowych, tak właśnie wkraczamy w ich świat wewnętrzny. W powieści Małeckiego mniej znaczy więcej. Cała narracja jest skoncentrowana na sygnalizowaniu problemów, a nie na ich przegadaniu. Autor wierzy w inteligencję i wrażliwość czytelnika, pozwala mu na uzupełnianie i rozwijanie psychologicznych portretów bohaterów oraz opisów wydarzeń.
„Horyzont” czyta się dobrze, nawet lekko, autor nie daje nam czasu na złapanie głębszego oddechu. I choć jest to książka o mrocznej tematyce, nie powoduje przygnębienia ale pozytywne wzruszenie. Po lekturze mamy wrażenie, że przeżyliśmy coś bardzo ważnego, że poznaliśmy niezwykle interesujących ludzi. Pisarz stworzył ciekawą przestrzeń literacką, prozę najwyższej jakości, nieuchwytną i do głębi poruszającą jednocześnie. Jest to naprawdę wartościowa książka, którą polecam każdemu. Sama zaś będę z niecierpliwością czekać na nową powieść Jakuba Małeckiego. Moim zdaniem, jego twórczość to bardzo znaczący rozdział we współczesnej literaturze polskiej.
Wiesława Richert
DKK w Świeciu
- start
- Poprzednia strona
- 1
- 2
- Następna strona
- koniec